25 lutego 2013

Makaron i sos w 15 minut

Szybko, szybko...
Co się robi na obiad jak człowiek głodny albo się spieszy? Makaron oczywiście. Z serem lub z sosem. My, konsumenci sosów ze słoika nie brzydzimy się gotowymi, mamy też swój ulubiony, o smaku rzeczywistym. I taki był plan na dzisiaj, kiedy się okazało, że sos wyszedł i nie wrócił.
Na szybko robi się tak:

  • łyżka masła
  • 1 duża cebula
  • 5-6 pieczarek
  • puszka pomidorów
  • 1 mała cukinia
  • ząbek czosnku
  • łyżka mąki
Pokrojone składniki wrzucamy na patelnię w powyższej kolejności. Cebulę przysmażamy delikatnie, pieczarki też. Na koniec dodajemy pokrojone pomidory z puszki wraz z zalewą i cukinię. Dusimy chwil parę, dodając trochę wody.
Przyprawiamy tym czym lubimy - bazylia, oregano, sól, pieprz...
Na koniec łyżkę mąki rozbełtujemy z wodą i dodajemy do sosu, żeby nabrał bardziej zwartej konsystencji. 

W tzw. międzyczasie gotujemy makaron, forma dowolna, chodzi głównie o to, żeby ugotował się akurat wtedy kiedy sos będzie gotowy. 
Voila! 


24 lutego 2013

"Kitchen hack", czyli "łatwe gotowanie"

Chyba nie ma dobrego polskiego tłumaczenia angielskiego wyrażenia "kitchen hack" więc uznajmy, że "łatwe gotowanie" będzie taką próbą jego polskiego nazewnictwa. O co właściwie w tym chodzi? Są to po prostu jakieś patenty, które pozwalają łatwiej gotować lub ułatwiają wykonywać czynności związane ogólnie z kuchnią. Będziemy piali tu o tych już wypróbowanych.

Bez kapania - jeżeli nalewamy zupę lub inny płyn za pomocą chochli, to przed przeniesieniem chochli z płynem poza garnek dotknijmy na chwile powierzchni płynu w garnku dolną częścią chochelki. Na pewno nic nam nie kapnie w czasie podróży chochli na talerz.

Nie wykipi nam gotująca się zupa lub inny płyn w garnku jeżeli na krawędzi garnka, wzdłuż jego średnicy położymy/oprzemy drewnianą łyżkę. Będzie więcej do jedzenia i mniej do sprzątania.

20 lutego 2013

Barszcz ukraiński, czyli czerwień, od której jest ciepło i błogo

Nie mam bladego pojęcia, dlaczego mam wspomnienia z dzieciństwa związane z barszczem czerwonym, bo chyba nie była to zupa, która za często lądowała na naszym stole... co innego pomidorowa, ale to inna bajka i inny przepis.

W każdym razie ze "wspomnieniami" w głowie i jako wielki fan buraków w każdej postać postanowiłem zrobić właśnie barszcz czerwony. Moni nie trzeba długo na zupy namawiać więc od pomysłu do czynu i lista zakupowa była gotowa, a przepis oparliśmy na kompilacji różnych przepisów z internetu. Skąd u mnie ten barszcz z dzieciństwa jak nikt nawet nie przekazał przepisu?! :)

Składniki:
  • 3 średniej wielkości buraki,
  • 1 średnia pietruszka,
  • 2 średnie marchewki,
  • 1/4 średniego selera,
  • 4 małe ziemniaki,
  • 2 średnie cebule,
  • 1/4 małej główki białej kapusty,
  • 1 puszka białej fasoli (dobrze jakby była to duża fasola,
    a nie ta drobna),
  • 1 mały przecier pomidorowy (25-30g),
  • 2 spore ząbki czosnku,
  • kilka łyżek mąki pszennej,
  • kwasek cytrynowy/sok z cytryny,
  • śmietana/jogurt.
  • ziele angielskie, liść laurowy, sól, pieprz.

Proces twórczy:
Wszystkie warzywa (oprócz kapusty, bo tą poszatkowałem) starłem na tarce w drobne słupki, nie mylić tego z wiórkami. Jeżeli nie macie takiej tarki to trzeba wszystko ładnie pokroić w małą kostkę - powodzenia ;)

Na patelni rozgrzewamy dowolny tłuszcz i podsmażamy cebulę (ok, ją też pokroiłem w  normalny sposób), do której dodajemy buraczki. Dusimy je aż trochę zmiękną i dodajemy: marchewkę, pietruszkę oraz seler. Wszystko smażymy z 15 minut. Na koniec wszystko oprószamy kilkoma łyżkami mąki (jak damy jej za dużo to zupa będzie gęstsza) i dodajemy przecier pomidorowy. Jeszcze chwilę wszystko smażymy, a następnie zalewamy 2 litrami wody i doprowadzamy do wrzenia. Teraz przyszła pora na dodanie ziemniaków i kapusty. Wszystko ładnie powinno nam teraz gotować się przez jakieś 15-20 minut. Po tym czasie dodajemy fasolkę i zmiażdżony czosnek oraz przyprawiamy solą,  pieprzem (sporo) i lekko zakwaszamy kwaskiem cytrynowym. Gotujemy wszystko jeszcze do 10 minut, tak żeby warzywa stawiały opór przy gryzieniu, ale były przy tym też miękkie - żeby było profesjonalnie to użyję określenia "al dente" :)

Aromatyczną i gorącą zupę nalewamy na talerz i przyozdabiamy smacznym kleksikiem z jogurtu lub śmietany.

18 lutego 2013

Niedzielny zapach drożdżowego ciasta...

Jest niedziela to musi być ciasto ;) Albo bułeczki, cokolwiek, byle słodkie... Ponieważ okazało się, że umiem robić ciasto drożdżowe i zupełnie nie ma się czego bać to wybór padł na bułeczki. Przepis znaleziony na blogu Moje Wypieki, skarbnicy wiedzy cukierniczej.

Nadzienie może być dowolne, u nas Tycjan dzielnie upchnął w bułeczkach wyśmienite powidła śliwkowe produkcji mojego Taty :)


Składniki na około 15 drożdżówek:
  • 550 g mąki pszennej
  • 15 g drożdży suchych lub 30 g drożdży świeżych
  • 2 - 3 łyżki roztopionego masła
  • 1 szklanka letniego mleka
  • 1 jajo
  • 2 żółtka
  • 3 łyżki cukru
  • pół łyżeczki soli
Zrobić rozczyn z części mąki, rozkruszonych świeżych drożdży*, cukru, części podgrzanego (nie gorącego) mleka. Po 15 minutach, kiedy rozczyn ruszy, dodać pozostałe składniki, wyrobić ciasto. Pozostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu (około 1 - 1,5 h).
Gdy podwoi objętość jeszcze raz krótko wyrobić, podzielić na równe części (około 60 g na każdą bułeczkę), formować bułeczki, nadziewając je. Położyć na wysmarowaną tłuszczem i oprószoną mąką blachę i odłożyć na pół godzinki do wyrośnięcia. Przed pieczeniem posmarować jajkiem roztrzepanym z mlekiem, posypać kruszonką.
Kruszonka:
  • 120 g mąki pszennej
  • 4 czubate łyżki cukru
  • 60 g masła (miękkiego lub roztopionego)
Wszystkie składniki umieścić w naczyniu i wyrabiać między palcami w celu otrzymania kruszonki.
Piec w temperaturze 190 stopni przez około 25 minut.

Link do przepisu: http://www.mojewypieki.com/przepis/buleczki-drozdzowe-z-nadzieniem



Na zdjęciach bułeczki wyszły blade jakieś, ale wieczorową porą światło nie sprzyja.


13 lutego 2013

Śledzik Party

Jak to mówią "dzień święty święcić", dlatego podporządkowaliśmy się tej mądrości i zorganizowaliśmy małe rodzinne party z tradycyjnym śledzikiem, wódeczką, a to wszystko poparte słusznym sałatkowym głosem :)

Rozpoczęliśmy od przyniesionej przez moją Mamę genialnej zupy-kremu z pieczarek, a potem już na talerzu gościły śledziki i sałatki, o których to właśnie chcę tutaj napisać.

Polsko-izraleski pakt sałatkowy
Powiedzmy sobie szczerze, tradycyjna "sałatka żydowska" (ziemniaki, jajko, cebula, majonez) jest trochę nudna dlatego dodaliśmy do niej trochę polskiej, zadziornej fantazji.


  • 1,5 kg gotowanych w mundurkach ziemniaków,
  • 8 większych ogórków kiszonych,
  • 4 jajka na twardo,
  • 1 puszka kukurydzy,
  • 1 puszka zielonego groszku,
  • 25 dkg żółtego sera,
  • 2 pęczki szczypiorku,
  • majonez, pieprz, sól.

Obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki mieszamy z pokrojonymi ogórkami i posiekanym szczypiorkiem oraz z pokrojonymi drobno lub pokruszonymi jajkami. Dorzucamy pokrojony w kostkę ser i wszystko doprawiamy majonezem, solą i pieprzem. Ja pokroiłem wszystko oprócz szczypiorku w średniej wielkości kawałki, żeby ziemniaki się nie rozpadły podczas mieszania. Dobrym pomysłem jest ugotować ziemniaki wcześniej, żeby ostygły i się dobrze scaliły. Jak już mamy wszystko w jednej misce to mieszamy zawartość i podajemy, choć zapewne wersja, która chwilę odstała i się przetrawiła będzie jeszcze lepsza. Nasza dochodziła już w czasie imprezy.

Wegetariańska zakąska, czyli pomysł na śledzika bez śledzika
Szukałem czegoś co mogłoby zastąpić śledzika osobie, która nie je mięsa, a jak najbardziej lubi drugą stronę tego święta, czyli zaspokoić % zachcianki :) Potrzebne było coś do przegryzienia, octowe i bez mięsa. tak powstała "Wegetariańska zakąska".

  • 0,5 kg pieczarek;
  • 1 średni słoik korniszonów pokrojonych w ćwiartki;
  • 1 średni słoik czerwonej papryki konserwowej;
  • mały słoiczek wydrylowanych, zielonych oliwek;
  • 4 średnie cebule;
  • olej - ja użyłem orzechowego;
  • sól, pieprz.
Pieczarki kroimy w grube cząstki - ja z racji, że były one małe z jednej pieczarki robiłem 3 części (2 z kapelusz i nóżka), a kawałki muszą być słuszne bo to przecież zakąska. Do pokrojonych pieczarek dodałem pokrojone również grubo ogórki i paprykę oraz przepołowione oliwki. Na koniec dorzuciłem  pokrojoną w półtalarki cebulę, posypałem wszystko obficie pieprzem i posoliłem do smaku. Potem polałem to olejem i dodałem trochę octowej zalewy z papryki. Całość wymieszałem i zostawiłem na noc w lodówce w zamkniętym pojemniku. Wszystko ładnie zmiękło i nabrało miłego octowo-ostrego smaku. Do wódeczki bardzo dobre, bo fajnie się tym zakąsza, a dodatkowo taka forma zakąski ładniej wygląda niż gdybyśmy wszystko podali oddzielnie.

Jak widać wszyscy zadowoleni :)

09 lutego 2013

Wieczorny seans filmowy

Dzisiaj wprawdzie jest Międzynarodowy Dzień Pizzy, ale postanowiliśmy zrobić coś innego i padło na hummus i podpłomyki. Podpłomyki trochę jednak zmodyfikowaliśmy i do ciasta (gorąca woda + mąka, czyli ciasto na pierogi) daliśmy jeszcze kminek oraz sól i pieprz. Potem rzuciliśmy pocięte w kwadraty ciasto na patelnie z roztopionym klarowanym masłem. Ciastem zajęła się Monia, a ja w międzyczasie zrobiłem hummus  w wersji "szybkiej". Praktycznie wszystko od pomysłu do zajęcia miejsca przed monitorem (Star Wars IV) zajęło nam 30 minut, z pójściem po piwko włącznie ;)


08 lutego 2013

Kulebiak z kaszą gryczaną

Nagle poczułam nieodpartą chęć upieczenia czegoś. Czegokolwiek, mogło być słodkie, słone, nieważne... Ale miałam wielką ochotę pobawić się ciastem. Lubię piec, nie jestem mistrzynią świata ani nawet województwa w tej dyscyplinie ale bawi mnie cały proces twórczy, dopełniony potem przyjemnym zapachem piekącego się ciasta.
Padło na kulebiak. Wspomnienie z mojego dzieciństwa. Z tą różnicą, że w moim rodzinnym domu kulebiak robiło się zawsze z mięsem, ja jednak wybrałam kulebiak z kaszą gryczaną.


Przepis, który, jak zauważyłam pojawiał się na różnych stronach w necie, znalazłam na blogu bistro mama:

Ciasto:
250 ml mleka
500 g mąki
30 g drożdży świeżych lub 1 torebka (7g) drożdży suszonych instant dr Oetkera
10 g cukru
3 żółtka
60 gram masła

Na nadzienie: 
100 g kaszy gryczanej (dałam więcej)
300 g pieczarek 
duża cebula (dałam dwie)
sól, pieprz, gałka muszkatołowa 
3 łyżki oleju do smażenia 
1 jajko 

Ciasto: 
Zagotować mleko. Wrzącym mlekiem zalać mąkę i mieszać drewnianą łyżką lub mikserem 
dosyć energicznie. Kiedy masa przestygnie i jest ciepła (nie gorąca!), dodać pozostałe składniki. 
Jeśli używamy świeżych drożdży, należy je wcześniej zalać małą ilością mleka, dodać 1 
łyżeczkę cukru i odstawić na 15 minut, żeby 'zaczęły pracować'. Ciasto dobrze wyrobić. 
Początkowo będzie dosyć zbite i gęste, ale z czasem stanie się miękkie i plastyczne. 

Ciasto przykryć serwetą i odstawić do wyrośnięcia na 30 minut. 

Nadzienie: 
Ugotować kaszę gryczaną. Pieczarki i cebulę pokroić i udusić na patelni, na oleju. Doprawić do smaku przyprawami, następnie wymieszać z kaszą. Kiedy przestygnie, dodać jajko i dokładnie wymieszać. 

Wyrośnięte ciasto przełożyć na blat i rozwałkować na prostokąt. Im cieńszy, tym lepiej. 
Powinien mieć ok 0,5 cm grubości. Rozłożyć na nim nadzienie i zwinąć tak, jak strudel - 
zwijamy od dłuższego brzegu, ale niezbyt ciasno, by ciasto mogło jeszcze urosnąć. 
Zawijamy w arkusz papieru do pieczenia i odkładamy do wyrośnięcia na ok. 30 minut (lub dłużej). 

Piekarnik rozgrzać do temperatury 200 st C.
Włożyć do niego strudel w papierze i piec ok. 45 minut. Należy sprawdzić stan upieczenia po
30 minutach. 


Od siebie do nadzienia dorzuciłam pół opakowania twarogu półtłustego. Myślę, że jest tak samo dobry z twarogiem, jak i bez niego. 
Myślę też, że warto też dodać trochę soli do samego ciasta. Ja dałam szczyptę, bo dziwne mi się wydawało że jest całkiem bez soli, ale mogłoby być jej nawet więcej, tak żeby była wyczuwalna. Samo nadzienie powinno być też dość dobrze przyprawione, więc trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć.